Mimo tego, że żyjemy w czasach, gdy zdecydowana większość społeczeństwa ma dostęp do wszelkich książek, publikacji, internetu, itp., temat weganizmu nadal wzbudza kontrowersje u wielu. A jak mówi się o kobiecie, która jest w ciąży i jest weganką lub/i o dzieciach na diecie wegańskiej od urodzenia, kontrowersje są jeszcze większe. Nasuwa mi się tutaj pytanie – dlaczego kobiety w ciąży, które są wegankami, są często wyzywane od głupich, oskarżane o to, że nie obchodzi ich własne dziecko, że niszczą zdrowie nie tylko sobie, ale też dziecku i tak dalej, natomiast kobiety w ciąży jedzące chociażby w McDonald’s nie wzbudzają żadnych tego typu emocji?
Pamiętam, że bardzo dawno temu pisałam, że planuję dodać taki post i przyjęło się to z aprobatą z Waszej strony. Przez ten cały czas dostałam naprawdę sporo wiadomości z pytaniem, które brzmiało mniej więcej tak: Aga, co ty tak w ogóle jesz? Padały też inne pytania, na które odpowiedziałam w mailach, ale dodam je też tutaj, by dosięgnęły większej ilości osób. Jako że ten post jest dość ważny to nie chciałam załatwiać go po łebkach, nie chciałam przepisywać książek ani brzmieć jakbym dawała Wam wykład na uczelni. Chciałam, by większość była moja z uwzględnieniem jakichś tam cytatów, by nie być gołosłowną. Od dłuższego czasu robiłam też zdjęcia tego, co jadłam, by później wybrać te najfajniejsze i powrzucać je tutaj. W ten sposób niedowiarki przekonają się, że ja wcale nie jadę na samej sałacie!
Przed przejściem do sedna sprawy chciałabym zaznaczyć, że moja dieta nie jest najzdrowszą dietą na świecie, więc jeśli chcecie pozbyć się wszelkich “szkodliwych” składników, to raczej nie sugerujcie się tym, co tu zobaczycie aż tak. Lubię i jem sporo owoców i warzyw. Jem chleb razowy, makaron ryżowy lub też warzywny i inne pełnowartościowe i zdrowe produkty, ale lubię też ciasta, lody czy fast foody, więc i na to sobie pozwalam, gdy mam ochotę. Osobiście nie jestem “gluten free”, reszta mojej rodzinki też nie. Używamy białej mąki, białego cukru czasem, nawet soli! Generalnie uwielbiam jeść i wyznaję zasadę, że jedzenie powinno być przyjemnością i tak też jest w moim przypadku, więc nie zobaczycie mnie męczącą się nad liczeniem kalorii. A czytanie składów na opakowaniach produktów mnie nie męczy.
Ostatnia rzecz: nie, nie skończyłam studiów pedagogicznych / weterynaryjnych / dietetycznych / medycznych / żadnych innych. Wiedza, którą się z Wami tutaj dzielę została nabyta przeze mnie samą poprzez czytanie różnych książek, artykułów, badań; oglądaniu przeróżnych filmików oraz filmów dokumentalnych; obserwowaniu własnego organizmu i jego reakcji na różne zmiany. Nie uważam się za ekspertkę i zdaję sobie sprawę z tego, że nie wiem wielu innych rzeczy.
To teraz do sedna! Ten post na pewno podzielę na dwie części i w pierwszej chciałam przedstawić Wam podstawy, jeśli chodzi o moją osobę, byście wiedzieli o co tu właściwie chodzi :). Tak więc na pierwszy rzuc lecą pytania od Was…
- Wcześniej byłaś szczupła, ale po przejściu na weganizm schudłaś chyba jeszcze trochę. Czy to prawda?
To prawda. Ja generalnie nigdy nie miałam problemu z wagą, więc to jest jedna sprawa. Nie wiem natomiast czy to spowodowane jest genami (w mojej rodzinie zdecydowana większość jest szczupła), czy może tym, że nie jem mięsa od ok. 13 lat, czy wszystko na raz…
Nie jedząc mięsa oraz nabiału nie dostarcza się do organizmu tego mega niezdrowego tłuszczu oraz innych obrzydlistw, które odkładają się w tzw. boczkach i wszystkich innych miejscach, gdzie nie powinno tego być przez co ludzie nie tylko tyją, ale też mają przeróżne problemy zdrowotne, jak np. zawały serca, cukrzyce, itd. Dlatego weganie w zdecydowanej większości przypadków są szczuplejsi niż ci, którzy jedzą produkty pochodzenia zwierzęcego i bardzo często nawet nie muszą się o to starać i nie muszą być na dietach i mieć treningów, by schudnąć, bo są po prostu szczupli.
Według mnie trzeba jednak pamiętać, że weganizm nie powinien być traktowany jako sposób na schudnięcie, jeśli po osiągnięciu swojego zamierzonego efektu wróci się do swoich dawnych przyzwyczajeń, czyli jedzenia mięsa i nabiału, bo to zwyczajnie nie ma sensu i totalnie mija się z celem.
Poza tym, zdaję sobie sprawę z tego, że są przypadki ludzi, którzy twierdzą, że weganizm zniszczył im życie i zdrowie, bo doprowadził ich do anoreksji i tak dalej, więc nagrywają filmiki na YouTube czy też piszą obszerne artykuły o tym, jakoby dieta ta była śmiercionośna i by ostrzec innych, żeby nawet nie myśleli o odstawieniu produktów odzwierzęcych. I tak, oczywiście że można doprowadzić się do anoreksji jedząc wegańsko, ale tylko i wyłącznie wtedy, gdy nie ma się kontroli nad niczym oraz nie posiada się żadnej wiedzy. Ludzie, którzy opowiadają o takich przypadkach zwyczajnie odstawiają wszystko pochodzenia zwierzęcego i lecą na samych owocach i warzywach, co raczej nie dostarcza im odpowiedniej ilości pożywienia, prawda? Oczywiście istnieje kilka rodzajów weganizmu, które wykluczają jedzenie jakichkolwiek przetworzonych produktów oraz rzeczy poddanych obróbce termicznej, czyli je się tylko surowe rzeczy, i na tym również można się zdrowo odżywiać i nie mieć żadnych problemów, ALE tylko wtedy, gdy ma się wiedzę na temat tego, jak jeść.
- Skąd bierzesz witaminy i przede wszystkim białko, które tak bardzo potrzebne jest nie tylko tobie, ale też rozwijającemu się w tobie dziecku?
Witaminy, minerały i inne fajne rzeczy znajdują się we wszystkim. Tak samo białko! Warzywa, owoce, makarony, ryż, kasza, orzechy, fasole, kiełki, tofu, mleka roślinne i tak dalej – wszystko to ma wartości odżywcze i jednocześnie nie dostarcza do organizmu niezdrowego tłuszczu, hormonów, ropy, krwi i innych obrzydlistw, jakie dostarczane są z mięsem, jajkami czy nabiałem. Produkty z wysoką zawartością białka to np. szpinak, ziemniaki, awokado, kiwi, orzechy nerkowca, pestki dyni, fasole – przyjmowanie tego typu rzeczy warto więc zwiększyć, gdy chce się przytyć czy też gdy jest się w ciąży. W internecie jest sporo tabelek z wartościami odżywczymi, są też porównania do mięs i nabiału, więc z łatwością sobie je znajdziecie, jeśli macie ochotę dowiedzieć się więcej.
Chciałabym zauważyć, iż wiele osób ma błędne pojęcie dotyczące tego, ile białka ludzie tak naprawdę potrzebuja i myślą, że potrzebujemy nie wiadomo jakich jego ilości, wiec wpychają w siebie jak najwięcej, co nie do końca ma sens. Wiele osób myśli też, że jak jest się aktywnym fizycznie to trzeba przyjmować więcej białka, bo inaczej mięśnie się nie rozwiną, więc nie dość, że faszerują się nabiałem i mięsem, to dodatkowo stosują odżywki – co również jest totalną i niepotrzebną skrajnością. Wiecie, że są kulturyści weganie? Co więcej – wiecie, że są kulturyści weganie, którzy nie stosują odżywek? Wiecie też, że ja tańcząć na rurze codziennie i będąc weganką nie miałam żadnych problemów z poziomem energii, a moje mięśnie jak najbardziej się rozwijały i nie zażywałam żadnych odżywek? Poza tym, warto pamiętać, że organizm człowieka nie magazynuje białka, więc cały jego nadmiar jest szybko rozkładany produkując przy okazji dodatkowe węglowodany, które również nie są potrzebne, więc i one są rozwalane, a w efekcie tego wszystkiego nasza wątroba jest obciążona i zużywamy więcej energii.
Nie tak dawno pewna osoba powiedziała mi, że pewnie zaraz kości zaczną mi się łamać… Pomyślałam wtedy, że w życiu miałam złamany lewy nadgarstek dwa razy, prawy skręcony, zwichnęłam sobie też kostkę… dwa razy. Wszystko to stało się, gdy byłam dzieckiem, a więc jadłam i mięso, i nabiał.
Co więcej, mleko matki jest najlepszym i najzdrowszym pokarmem dla dziecka od urodzenia przez dość długi czas w okresie jego najintensywniejszego rozwoju w całym życiu! Nawet tej matki, która jest weganką.
- Jak twój ginekolog zareagował, gdy dowiedział się, że jesteś weganką, kiedy byłaś już w ciąży?
Zareagował bardzo normalnie, nie miał żadnych zastrzeżeń ani nic. Powiedział, że to bardzo zdrowy styl życia i oby tak dalej. Nie wpadł w panikę i nie kazał mi robić dodatkowych badań krwi, by sprawdzić czy aby na pewno JEM. Pamiętacie ten przykład z McDonaldsem z pierwszego akapitu w poście? To był przykład mojego lekarza. To, że w ciąży nie przytyłam kilkudziesięciu kilogramów też na pewno w jakimś stopniu zawdzięczam temu, że odżywiam się w taki sposób, chociaż – jak już wspomniałam – nie odmawiam sobie czegoś słodkiego czy pizzy, jeśli mam ochotę. Co więcej, nigdy nie miałam złych wyników badań krwi – nawet po przejściu na wegetarianizm, później weganizm i NAWET w czasie ciąży, która jest w końcu okresem zwiększonego zapotrzebowania na wiele składników odżywczych. Moje dziecko od samego początku rozwija się całkowicie zdrowo i w odpowiednim tempie. Był nawet okres, gdy było większe niż “powinno”, co raczej nie świadczy o braku czegokolwiek.
- Przeszłaś na weganizm, bo nie lubiłaś mięsa czy z innych powodów?
Jak już wspomniałam, mięso przestałam jeść baaaardzo dawno temu i wtedy podyktowane to było głównie tym, że zwyczajnie mi nie smakowało. Przez jakiś czas jadłam tylko kurczaka, natomiast to również odstawiłam. Nigdy nie lubiłam ryb (poza tym ryby to też mięso), więc nie jadłam ich z tego właśnie powodu. Napisałam “głównie”, bo już wtedy, jako dzieciak, jakoś wpadł mi gdzieś w ręce film, w którym pokazane było, jak traktowane są zwierzęta, co bardzo na mnie wpłynęło od razu. Później przez długi czas właściwie nic nie robiłam w tym kierunku. Nie jadłam mięsa, ale dalej jadłam nabiał i jajka. Dopiero po przylocie do USA Nathan (który przestał jeść mięso “na miesiąc” po moim przylocie, by zobaczyć jak to jest, a teraz również jest weganinem) powiedział mi, że nie pije krowiego mleka i wyjaśnił dlaczego, co sprawiło, że sama od razu przestałam, bo tak mnie to obrzydziło, że teraz sam zapach mnie odrzuca. Po samym odstawieniu mleka krowiego nie miałam już więcej problemów z tym okropnym uczuciem wzdętego brzucha, który miałam wcześniej! I Alicia przestała narzekać na bóle brzucha. Wtedy zaczęłam więc dowiadywać się więcej, zaczęłam oglądać dokumenty, czytać filmy i tak dalej. W chwili obecnej weganką jestem ze względów zdrowotnych, etycznych oraz ze względu na środowisko. Swoją drogą, mój weganizm nie ogranicza się tylko do pożywienia, ale też do np. produktów używanych w domu do czyszczenia, ciuchów czy też wszystkich kosmetyków, jakich używam.
Kilka lat temu ktoś mi powiedział: “jeśli nie jesz mięsa tylko ze względu na zwierzęta, to jest to mega głupi powód”. Wtedy nie do końca miałam odwagę odpowiedzieć cokolwiek i przyznałam rację. Teraz uważam, że ten powód jest tak samo ważny, jak np. zdrowie, więc cofam to, że się z tym zgodziłam! Nasuwa mi się też taka myśl – jak można mówić, że kocha się zwierzęta i jedną ręką głaskać psa, a drugą trzymać widelec z kawałkiem krowy, który zaraz się zje? Sorry, według mnie to jest totalna hipokryzja.
- Nie tęsknisz za niczym, co jadłaś wcześniej?
Nie :). Jeśli mi się czegoś zachce, to z łatwością można to zrobić w wersji wegańskiej.
- Co, jeśli zachce ci się np. sernika? Ja nie mogłabym żyć bez sera!
To sobie go upiekę lub kupię! Właściwie wszystkie produkty mają swoje zamienniki w wersji wegańskiej – kiełbasy, szynki, wszelkie rodzaje serów, mleka, ciasta, itp. – większość smakuje tak, jak ich prawdziwe wersje. Jakiś czas temu zrobiłam sernik z wegańskiego serka i smakował identycznie, jak sernik, do którego byłam przyzwyczajona wcześniej, a chciałabym zauważyć, że sernik zawsze był moim ulubionym ciastem. Nathan z Alicią również się zachwycali. Sernik można też zrobić z tofu, ale tego jeszcze nie próbowałam.
Chciałabym tu przy okazji dodać, że robiłam pewne eksperymenty w kuchni przy robieniu ciast, ciasteczek, muffin, ciasta do pizzy, naleśników, pierogów i wielu innych rzeczy. Mianowicie, każdy przepis, jaki znajdziecie w internecie podaje, że trzeba dodać jajko/jajka. Jeśli chodzi o wersję wegańską, to jajka można zastąpić np. specjalnym zamiennikiem do kupienia w sklepie, bananami, musem jabłkowym, siemieniem lnianym i kilkoma innymi produktami. ALE! Sęk w tym, że ja robiłam mnóstwo rzeczy bez żadnych zamienników jajek i… wszystko wychodzi dokładnie tak samo. Nasuwa się więc pytanie – po co te jajka?!
Wiele osób zastanawia się – skoro jesteś weganką, to dlaczego jesz tego typu produkty, które smakują, jak prawdziwe?! Cóż, po pierwsze – bo czasem mam ochotę i mogę ;). Po drugie – bo mi wiele rzeczy smakuje, ale smak to zupełnie inna sprawa. Zauważcie, że samo mięso nie ma smaku i sprawdźcie sobie, co mówi większość ludzi na diecie, którzy jedzą kurczaka gotowanego na parze bez żadnych dodatków – że jest “obrzydliwy”. Smak nadaje obróbka termiczna w oleju czy czymś tam, wszelkie dodatki, przyprawy, panierka i tak dalej. Chętnie więc wrócę do tego tematu rozmawiając z kimś, kto żywi się tylko surowym mięsem bez obróbki termicznej i bez żadnych dodatków, czyli tak, jak ja jem np. jabłka, truskawki lub marchewkę.
7. Gdzie kupujesz jedzenie?
Wszędzie :). Naprawdę, właściwie każdy większy sklep z produktami spożywczymi ma w swoim asortymencie rzeczy wegańskie – Publix, Kroger, Target, Walmart, itd. A już na pewno każdy będzie miał warzywa, owoce, makarony i tak dalej. Wiele (ale nie wszystkie!) fast foodów, jak np. Taco Bell, ma opcje wegańskie – zazwyczaj trzeba po prostu nie użyć śmietany czy sera. Frytki w Chic’fil’A są wegańskie, tak samo jak ich veggie wrap. I tak dalej, i tak dalej. Jest sporo restauracji wegańskich, a nawet w tych zwykłych często mają specjalne opcje dla wegan lub zwyczajnie można z nimi porozmawiać i stworzą coś nowego lub pozamieniają kilka rzeczy. To jest bardzo łatwe!
To by było na tyle, jeśli chodzi o część pierwszą. W drugiej pokażę Wam zdjęcia, które robiłam, jakieś przepisy, filmiki, itp :). Jakbyście mieli jakieś dodatkowe pytania, zastrzeżenia lub cokolwiek innego, to piszcie śmiało w komentarzach lub na maila!
Do następnego,
Aga